~~~~~~~~~~
Na prośbę wielu czytających i oglądających,
opiszę swoją przygodę z farbowaniem wełny.
Zaznaczam na początku, że nie jestem
profesjonalistką w tej dziedzinie ani trochę.
Wszystkie moje działania oparłam
na postach innych blogerek,
i wybrałam najwygodniejszą metodę dla siebie.
Zależało mi na tym, aby proces barwienia
był niezbyt skomplikowany,
i żebym nie ufajdała zbytnio sprzętów ani siebie :D
Blogi, z których zaczęrpnęłam wiedzę
to między innymi:
No dobrze, ale do rzeczy.
~~~~~~~~~~
Najważniejszą, a raczej podstawową sprawą
jest wybór surowca do farbowania.
Ja postawiłam na 100% wełnę,
ponieważ naturalne włókna najlepiej poddają się
procesowi farbowania.
Kiedyś próbowałam tej "sztuki" z mieszankami
wełny z akrylem, i niestety próby okazały się nieudane.
Włóczka, którą farbowałam tym razem
to biała Cashmira Alize.
Farbki kupiłam najzwyklejsze uniwersalne,
które dostać możemy w pasmanterii
bądź też w sklepach z art. chemicznymi.
Zaopatrzyłam się także w ocet i sól.
Farbować należy w garnku emaliowanym.
Ponoć inne nie nadają się do tego,
ale nie pytajcie czemu, bo nie wiem ;)
Wełna musi być przewinięta z motków w pasma,
i związana w kilku miejscach, aby się nie poplątała.
Następnie taką powiązaną wkładamy do letniej wody
z odrobiną detergentu.
Zostawiamy tak na kilkanaście minut, a nawet dłużej.
W garze zagotowujemy wodę.
Do wody dodać należy ocet i sól.
Ja dodałam ok. 5 łyżek octu i 3-4 łyżki soli.
Dodam, że w tym przypadku farbowałam
aż 6 zwojów wełny.
Przy mniejszych ilościach, należy wlać mniej wody,
i dodać mniej octu oraz soli.
~~~~~~~~~~
Barwnik, lub mieszankę barwników rozrobić
w małej ilości wody,
w szklance / słoiku / miseczce,
sprawdzając kolor na ręczniku papierowym.
Gotowy barwnik wlać do gara z wodą, octem i solą.
Do tej mieszaniny wkładamy skręconą w precle wełnę.
Gar cały czas stoi na bardzo wolnym ogniu,
ale woda nie wrze.
Czekamy aż wełna całkowicie wchłonie barwnik.
Jak woda jest już czysta,
ostrożnie wyjmujemy precelki - u mnie na sito,
do lekkiego przestudzenia.
Odciskamy nadmiar wody, rozwijamy i przewijamy raz jeszcze.
W tym momencie widać jak nierówno
pofarbowała się zwinięta wełna.
Mnie właśnie o to chodziło, więc jest dobrze :)
Podobnie jak poprzednio,
rozrabiamy nowy barwnik lub mieszankę.
Mieszamy w garze, i znowu wkładamy precle.
Ponownie czekamy aż do wchłonięcia barwnika.
Mała uwaga:
Przed włożeniem wełny do kolejnego farbowania,
każdorazowo dolewałam trochę gorącej wody,
oraz dodawałam troszkę octu i soli,
ponieważ ich część wyjmowałam
razem z preclami...
Przestudzone, odciśnięte i przewinięte precle
wyglądają teraz tak:
W zależności od tego jaki chcemy uzyskac kolor,
robimy kolejne mieszanki, i postępujemy podobnie
jak napisałam wyżej.
Z mojego doświadczenia (haha) wydedukowałam,
że zaczynać należy od jasnych barw,
kończąc na ciemnych. Odkrywcze, prawda?
Farbując tę partię zależało mi na fioletach
z fuksją oraz odrobinką błękitu.
Oto co mi wyszło :)
Fiolet, fuksja, bordo i odrobina błękitu.
Jestem całkiem nawet zadowolona,
chociaż w trakcie miałam chwilę zwątpienia.
A to już moje 3 udane sesje farbiarskie :)))
...oraz próbki z tychże wełenek :)
~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam...
Miłej zabawy życzę wszystkim,
którzy mają ochotę spróbować przygody z farbowaniem :)
Ja mam już nowe pomysły na nowe kolory,
jak tylko czas pozwoli,
zafarbuję jeszcze parę motków :)
~~~~~~~~~~
Kasiu, jak rozumieć "rozwijamy i przewijamy raz jeszcze"?
OdpowiedzUsuńNijak nie umiem sobie wyobrazić przewijania mokrej wełny.
A wpis super - łopatologiczny, aż się chce brać za farbowanie:)
Super, Kasiu dziekuje za proste i obrazowe (nie tylko w przenosni) wytlumaczenie co i jak robilas. Mam jedno pytanie: co rozumiesz przez przewijanie pasm po pierwszej (i kazdej kolejnej) turze farbowania?
OdpowiedzUsuńCzy czekasz az welna calkiem wystygnie? wyschnie? Czy tylko na nowo skrecasz w precle istniejace pasma, czy przewijasz tez pasma?
Przepraszam za uciazliwosc, ale od tak dawna przymierzam sie do farbowania i wciaz sie nie odwazylam. Glownie martwi mni mozliwosc pokolorowania czegos wiecej, niz tylko welny;)
Olga, nie trzeba czekac aż wyschnie, czy nawet wystygnie. Wystarczy rozwinąc precelek, i przewinąc go na nowo. Gdybym musiała wszystko przewijac i suszyc, zajęło by to parę ładnych dni :D
UsuńW tej metodzie farbowania, małe jest prawdopodobieństwo zafarbowania czegoś jeszcze. Niewiele jest tu "brudzenia", dlatego polubiłam tę metodę :)
super, dzieki za odpowiedz!
UsuńMoze w koncu sprobuje, zobaczymy co z tego wyjdzie. U Ciebie wyszlo swietnie!
Dorotko, chodzi o to, żeby rozwinąc, i przewinąc w inny sposób, tak, aby miejsca niezafarbowane, teraz dostały trochę koloru nowego, bądź mocniejszego. Za każdym razem tak trzeba zrobic, aby uniknąc miejs, do których farba nie dotrze.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, i zachęcam :)
Rewelacyjnie Ci to wyszło! Piękne kolory :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Justyna :)
UsuńKasiu, jeszcze raz: przewinąć cały motek czy tylko rozwinąć precelek i zwinąć go inaczej?
OdpowiedzUsuńTępa jestem ;p
Nie trzeba przewijac motków, wtedy zajęło by to kilka dni (przewijanie, suszenie) :D Wystarczy rozwinąc precel, i zwinąc go inaczej :)
UsuńDzięki:***
Usuńwspaniałe motki :-)
OdpowiedzUsuńDzięki Aniu :)
UsuńPiękne kolorki! Jak ja dawno włóczek nie farbowałam - aż mi się tak zachciało :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko :) Farbuj i pokazuj :)
UsuńDziękuję Kasiu za ten instruktaż :)
OdpowiedzUsuńJa farbowałam długie pasma nie zwinięte w precle tylko zanurzałam w garze raz z jednej strony w jednym kolorze a raz z drugiej w innym kolorze. Efekt farbowania jest trochę inny (dłuższe pasma kolorów) ale ten Twój sposób muszę kiedyś wypróbować :)
Niezmiennie zachwycam się Twoimi kolorami :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Alu dziękuję :) Wypróbuj i pokaż efekty :)
UsuńKasiu dzięki za super ciekawy wpis. Rewelacyjnie wytłumaczyłaś co i jak :) Od dawna za mną chodziło spróbowanie farbowania ale nie byłam na tyle odważna. Teraz nabrałam jeszcze większej ochoty :) Tylko jeszcze odpowiednie dobranie barwników i do dzieła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Cieszę się :) i pozdrawiam :)
UsuńDo dzieła! :)
o kurcze biorę się do pracy jak tylko znajdę chwilę. Tak mi się marzy fuksja z fioletem :-) Ja natomiast robiłam jeszcze inaczej. Na parze. ale widzę że ta metoda chyba daje lepszy efekt! Spróbować muszę :-)
OdpowiedzUsuńMagda koniecznie spróbuj :)
UsuńOficjalnie składam wyrazy miłości i uwielbienia. Dokładnie tej wiedzy szukałam od paru tygodni, marzyła mi sie taka melanżowa włóczka. Cudo!
OdpowiedzUsuńTruscaveczko, zaczerwieniłam się aż :D
UsuńCIeszę się bardzo, że do czegoś mogę się przydac :)
Farbuj i pokazuj :)
Widziałam te próbki i muszę przyznać, że przez ciebie znów mam ochotę na mieszanie w garach - próbowałam już metody garnkowej (czyli takiej jak powyżej), próbowałam mikrofali (na czesance i samodzielnie przędzionej włóczce), a teraz chyba spróbuję sposobu z folią strech, bo też chcę mieć takie śliczne kolorowe wełenki jak Ty!
OdpowiedzUsuńA ja muszę spróbowac farbowania w mikrofali, bo ta metoda też mnie kręci :)
UsuńŚwietny przepis i rewelacyjny efekt! Aż się chce spróbować :)))
OdpowiedzUsuńCieszę się i dziękuję Małgosiu :)
UsuńNo Kasiu! Chylę czoła! Za to co Ci wyszło z farbowania i za opis! Wszystko powoli staje się jasnym, dzięki wielkie za ten wpis :)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze tylko pytanie odnośnie proporcji... mówisz o ilości octu i soli, a na jaką ilość wody?
Pozdrawiam!
Dziękuję Kasiu :)
UsuńWody musi byc tyle, żeby precle były całkiem zatopione.
Pozdrawiam :)
dziękuję za odpowiedź :)
UsuńA ja mam takie pytanie- od tej gorącej wody wełna się nie sfilcuje?
OdpowiedzUsuńGratuluję kolorów, wyszły bardzo ładne, może też się odważę. :-)
Olga, jeśli delikatnie traktujesz wełnę, to się nie sfilcuje.
UsuńWełna filcuje się od nagłych zmian temperatury wody oraz od pocierania. Tutaj precle przestudzałam delikatnie, tylko tyle, żeby można je było w ręcznie rozwinąc i zwinąc ponownie. Odciskanie też delikatne. Jak widac, nic się wełnie nie stało, nie jest sfilcowana ani trochę.
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :)
Kasiu jeszcze mam pytanie. Jakiego konkretnie koloru dodałaś, aby taki fiolet i fuksja wyszła? Bo oni maja jakieś nazwy biskupi fiolet fiolet...
OdpowiedzUsuńDroga Kasiu - z nieba mi "spadłaś" z tym postem. Moje precelki ze sprutych swetrów czekają na farbowanie już kilka miesięcy, a do tej pory nie wiedziałam jak się za farbowanie zabrać. A tu, proszę. Jak na zawołanie dobre rady od Ciebie! Dzięki!
OdpowiedzUsuńMoje pytania: jak uzyskać ten czerwony kolor - pierwszy z prawej na zdjęciu i co robić, by nie było widać białego odcienia i czy farbowałaś już coś w kolorze miodu, żółci i pomarańczu?Jakie farbki wtedy użyć?
Jeszcze jedno pytanie - jaki to ma być detergent?
Kolorki ufarbowanych włóczek - cudowne, ta czerwień właśnie wpadła mi w oko:))
Serdecznie pozdrawiam:))
Dzieki za ten post ;d mysl o farbowaniu chodzi za mna od jakiegos czasu, ale myslalam, ze to nieziemsko skomplikowane , a Ty tu jak kawe na lawe, albo chlopu lopata ;D Na pewno sprobuje ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie kolorki wyszły bardzo ciekawie. I jaka satysfakcja z własnego wyrobu -bezcenna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
D.
I już? Takie to proste? A ja myślałam, że to jak w laboratorium albo w prawdziwej fabryce. Dzięki za ten post. Ja też popróbuję. Wpadły mi w oko te czerwone precelki. Boskie!
OdpowiedzUsuńNo, aż nie wierzę, że to jest takie proste :) wełnę mam, farbki mam, tylko garnek emaliowany musze zorganizować i pokoloruję sobie. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńWow!!! Jakie piękne te Twoje farbowanki :) Dziękuję za przepis na farbowanie :) Nie pozostaje nic innego jak zabierać się za kolorowanie wełen :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post! Dziękuję i jak znajdę odrobinę czasu to na pewno skorzystam:)))
OdpowiedzUsuńwszystkie kolory uzyskane przez Ciebie bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie Ci wyszło! Nie wiem czy kiedykolwiek wezmę się za farbowanie, ale zapisuję kursik ;-).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.