~~~~~~~~~~
Mam to szczęście, że od września regularnie spotykam się z młodymi dziewczynami, które powróciły do dziergania lub dopiero nauczyły się :) Wczoraj miałyśmy pierwszy naprawdę letni dzień, więc postanowiłyśmy urządzić sobie piknik z drutami we wrocławskim Parku Staromiejskim :D Było naprawdę fantastycznie. Zresztą co tu więcej pisać, obejrzyjcie zdjęcia.
~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~
I niech mi ktoś jeszcze powie, że dzierganie jest dla babć w bamboszach, okularkach na nosie, siedzących przy kominku na bujanym fotelu :D :D :D Oczywiście, cudownie jest kiedy takie babcie jeszcze sobie dziergają. Teraz jednak jest bardzo duże zainteresowanie rękodziełem, i cieszy mnie to, że właśnie młode osoby garną się do niego :)
~~~~~~~~~~
I niech mi ktoś jeszcze powie, że dzierganie jest dla babć w bamboszach, okularkach na nosie, siedzących przy kominku na bujanym fotelu :D :D :D Oczywiście, cudownie jest kiedy takie babcie jeszcze sobie dziergają. Teraz jednak jest bardzo duże zainteresowanie rękodziełem, i cieszy mnie to, że właśnie młode osoby garną się do niego :)
~~~~~~~~~~
Super i pogoda dopisała ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie balerinka
:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Wam. A w Krakowie tyle parków niezagospodarowanych rękodzielniczo... Moja babcia, kiedy widzi mnie jak robię na drutach lub kręcę wrzecionkiem, to płacze. Ona już nie może, chociaż sama mnie tego wszystkiego nauczyła. Moja babcia ma 96 lat. Jest wspaniała.
OdpowiedzUsuńFajna sprawa ;) Niestety wiele ludzi krzywi się jak mówię, że lubię sobie podziergać na drutach...Bardzo często słyszę, że to dla babć, a później jak sweterek gotowy, to słyszę "też chcę taki". Myślę, że to dlatego, że ci ludzie żyją w ogromnej nieświadomości i nie mają pojęcia co można uzyskać machając drutami. Dla większości robótki na drutach = obciachowe babcine skarpetki... Niestety. Gorące pozdrowienia dla uczennic ;)
OdpowiedzUsuńAle fajnie;-) Ja też tak chcę. Tylko z dzierganiem u mnie krucho raczej...;-)))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i udanego weekendu.
Piękna sprawa-zazdroszczę Wam.Ja jeden raz dziergałam publicznie w Brennej.Zainteresowanie było u pań w różnym wieku.Pozdrawiam serdecznie i tak trzymać kobietki-drutki to cudna sprawa.
OdpowiedzUsuńJa ciągle słyszę słowa zdziwienia (żeby młoda na drutach?) gdy wyciągam robótkę w miejscu publicznym. Najczęściej kobiety w wieku 60+ mówią, że szkoda, że robótki ręczne umierają.. a ja uważam, że one właśnie odżywają!:) Co bardzo cieszy.
OdpowiedzUsuńo rety, czemuż ja się nie załapałam na roczny macierzyński... :(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam dziergający Wrocław! :)
Piękna sprawa takie robótkowe spotkania:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAle super. Niestety moje koleżanki coś nie mogą się przekonać do dziergania, a szkoda... Ale jednal wciąż liczę na to, że kiedyś się ode mnie "zarażą" i będziemy tak razem siedzieć i sobie dziergać, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa - cieszy, że tyle młodych osób garnie się do drutów i innych dziedzin rękodzielniczych.
OdpowiedzUsuńNo i tu zazdroszczę tym wszystkim dziewczynom, że się mogą spotkać i podokształcać:) Też wróciłam do dziergania i widzę jakie mam braki, jak jestem w tyle....i nie mam się do kogo zwrócić o pomoc;) I tez zauważam, że robótki ręczne przeżywają swoje odrodzenie:) I super;) tak trzymać;) Pozdrawiam dziergające koleżanki:)
OdpowiedzUsuńProszę to powiedzieć mojej mamie 60+ a i tak twierdzi, że nie będzie robić na drutach bo nie jest starą babą. W domyśle, znaczy stara baba to ja z patykami w ręku. Pokutuje chyba w nas wszystkich przekonanie, że ręczne gorsze, przaśne. Nie nasyciliśmy się jeszcze ciuchami z metkami. Wbrew pozorom więcej znam młodych kobiet zaczynających przygodę z rękodziełem, aniżeli po czterdziestce robiących na drutach. Od paru lat hołduję zasadzie, codziennie mam na sobie coś zrobionego ręcznie, w kuchni własnoręcznie upieczony chleb, a w domu ręcznie wykonane przedmioty.Naprawdę warto. Iza.
OdpowiedzUsuńfantastyczna sprawa!
OdpowiedzUsuńOj tak Kasiu masz szczęście :)
OdpowiedzUsuńWspaniale widzieć młode osoby dziergające i nie wstydzące się tego.
OdpowiedzUsuńGratuluję takich wspaniałych znajomości pasjonatek rękodzieła.
Kasiu, no to Ci zazdroszczę; od dwóch miesięcy namawiam w lokalnej prasie do podobnej inicjatywy (dotyczącej rękodzieła w ogóle), niestety, bez odzewu. Co prawda to nie W-w, tylko małe miasteczko, ale przecież rękodzielniczki wszędzie są. Zastanawia mnie przyczyna takiej niechęci?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niewielu moich znajomych wie, że robię na drutach i szydełkuję. Nigdy nie robiłam jeszcze na świeżym powietrzu. Dlatego może nikt jeszcze nie krytykował tego, co robię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, http://swiatchristineem.blogspot.com/
Zazdroszczę Wam,że spotykacie się w swoim gronie i razem dzielicie radość ze swojej pasji. Też bym tak chciała, niestety, moje koleżanki nie dziergają, a moja przyjaciółka, która kiedyś drutowała, ze względów zdrowotnych zaprzestała. Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńSuper :) Już się nie mogę doczekać naszej wtorkowej lekcji :D
OdpowiedzUsuńWspaniała, rozwojowa grupa! :) Ślicznie razem wyglądacie. Właśnie wróciłam znad morza. Dziergałam wszędzie gdzie się dało. Najwięcej miłych słów słyszałam od Niemców (trochę znam ich język, więc wiem że się nie nabijali :))))
OdpowiedzUsuńTak, w Krakowie brak takich inicjatyw a chętnych nie brakowałoby...
OdpowiedzUsuńTo zapraszam do nas, z Krakowa bardzo blisko:)
UsuńKasiu, szkoda, że Wrocław nie leży bliżej... Pozdrawiam :-) Paulina
OdpowiedzUsuńMy też mamy taką grupę i świetnie się bawimy!
OdpowiedzUsuńNooo...
OdpowiedzUsuńWszystkie dziewczyny są super, ale najlepsza jest młoda adeptka sztuki dzierganej, która póki co najchętniej w chuście się do mamusi przytula :D
Chętnie kiedyś wbiłabym się na takie Wasze spotkanie, choć łatwe to nie będzie.
Pewnie wtedy też z chustą musiałabym się zabrać ;)
Zazdroszcze takich kreatywnych spotkań, aż miło popatrzeć. Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńJeszcze nie jestem babcią (tylko dla tego że nie mam wnusia, bo wiekowo to ho, ho)
OdpowiedzUsuńJak spotykam swoje rówieśnice to na temat robótek słyszę że też tobie się chce, ja kiedyś też robiłam ale to się nie opłaca, teraz jest wszystko, nie warto robić, skarpetki można mieć za 2 zł. Prawda że to drogie hobby bo dobra włóczka skarpetkowa to +- 30zł na jedną parę, ale jakie skarpetki - milusie,ciepusie i jakie ładne.Pasjonatki nie robią dzisiaj skarpetek z odpadów które na nic innego nie nadają się, skarpetki mają byś śliczne. Chodzenie na terapię do psychologa kosztuje też pieniądze i czas. Przy dzierganiu psychoterapia to gratisowy bonus. Róbcie dziewczyny, przy Was czuję się młodsza.Dzisiaj spotykam się ze starą znajomą jedyną z mojej grupy wiekowej która mnie rozumie, a sama nie robi ze względu na wzrok, kiedyś była moją mistrzynią w dziewiarstwie, teraz szłyszę słowa uznania dla swoich prac.
Pozdrawiam Barbara
Pięknie........zazdroszczę i na kolejne spotkanie się wpraszam .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, wrocławska babcia która kocha frywolitkę i koraliki,a druty i szydełko nie są jej obce.
pozdrawiam i zapraszam http://drzwidolasu-zgraynka.blogspot.com/2013/06/candy.html
Fajna inicjatywa:) Ostatnio studentka pozazdrościła mi bransoletek i zaproponowałam, że ją nauczę. Absolutnie nie chce nic umieć! Nie każdy młody garnie sie do fajnych rzeczy... wolą marudzić i zazdrościć... Tym milej sie ogląda zdjęcia z Waszych spotkań. Pozdrawiam !!!
OdpowiedzUsuńWspaniały widok tylu dziergających kobiet :)
OdpowiedzUsuń